Smak absolutny

czyli o kulinNariach i spełnianNiu się w kuchnNi

fot. Jan Lewandowski

Tata słynął z niebywałego talentu kulinarnego i organizacji niesamowitych przyjęć, podczas których goście mogli podziwiać jego kucharski kunszt. Komponował potrawy z wielkim artyzmem, rozmachem i pasją.
Ponoć kiedy byłam bardzo mała, gotował, równocześnie trzymając mnie na barana, i dawał mi do spróbowania to, co akurat było w garnkach. Pytał, czy np. sos jest dobry, a ja potrafiłam odpowiedzieć: „wiesz tatusiu, ja bym dodała kilka kropli cytryny” i on je dodawał, nie sprawdzając czy moja sugestia miała jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości. To zawsze denerwowało moją mamę, która przytomnie zauważała, że jestem jeszcze małym dzieckiem, a on ryzykuje sosem. Tata miał na to jedną, naprawdę piękną odpowiedź:

Ufam jej. Słuch ma dobry, ale smak – absolutny!

– Józef Patkowski o mnNie

Moja przygoda z samodzielnym gotowaniem zaczęła się relatywnie późno. Z tego co pamiętam, od własnej pizzy, której zjedzenie uczyniło moich rodziców bohaterami w swoim domu. Nawet pochwalili jej wierzchnią część. Podejrzewam, że spodem można by zabić niejednego wroga. Miałam jakieś 8, 9 lat i nie przyjmowałam do wiadomości, że coś mi może w kuchni nie wyjść. Po pamiętnej pizzy dałam sobie spokój na kilka lat.
Potem miałam, czego kompletnie nie umiem zrozumieć teraz, okres gotowania z przepisów. Głównie były to przepisy chętnie mi udostępniane przez moją ciotkę, która nie gotowała oczywiście tak spektakularnie, jak mój tata (znam tylko jednego szefa kuchni, który osiągnął poziom taty), ale całkiem zjadliwie. Przepisy te zaczęłam dość szybko modyfikować.
Potem postanowiłam kultywować domową tradycję zapraszania gości i podejmowania ich pysznym jedzeniem. Na pewno fascynowała mnie koncepcja podawania im potraw, które zrobiłam w stu procentach sama. Jeśli na przystawkę był np. chleb ze smalcem z jabłkami lub masełkiem czosnkowym i ogórkiem kiszonym, to każdy element, łącznie z ogórkiem kiszonym, przygotowywałam od podstaw sama. Zawsze też, nie chwaląc się, goście byli pod autentycznym wrażeniem tego, co u mnie zjedli.
Po latach słyszałam od nich to samo pytanie, które wcześniej zadawano tacie – czy nie myślałam o otwarciu własnej restauracji. Taty odpowiedź była prosta: „nie, bo muszę dokładnie wiedzieć, dla kogo gotuję; muszę szanować i cenić osoby, które będą spożywać moje posiłki, a nie miałbym takiej możliwości, gotując w restauracji”.
U mnie odpowiedź przecząca wiązała się nie tylko z tym, że nie wiedziałabym dla kogo gotuję, ale też ze świadomością, jak bardzo musiałabym się temu poświęcić. Tymczasem w gotowaniu dla mnie najważniejsze jest samo komponowanie smaków oraz dań ze sobą. Nie wyobrażam sobie komponowania tylko w kuchni i odstawienia na boczny tor pisania muzyki lub tekstów. To wszystko jest bardzo ze sobą powiązane. A fakt, że nie łączy się z tym żaden zarobek, daje mi wolność i niezależność, które najbardziej cenię.
Jakąś namiastkę własnej kulinarnej platformy daje mi blog Jednopalnikowa, który założyłam ponad trzy lata temu. Miałam ambicje, by nie był zwykłym blogiem kulinarnym składającym się z samych przepisów, tylko miejscem, które ukazuje kulinaria w szerszej perspektywie. Zawiera więc i przegląd filmów około kulinarnych wraz z moimi recenzjami i wybór piosenek jakoś związanych z jedzeniem i przewodnik po restauracjach, w których jadłam i które mogę polecić lub odradzić, jak również wywiady z szefami kuchni i restauratorami czy opisy moich kulinarnych podróży. Na pewno będę w tym dziale umieszczać sporo linków do Jednopalnikowej.
Zachęcam do lektury poniższych wpisów! 😉

PRZE(W)PISY:

PRZE(W)PISY DLA PSÓW: